"Wieczność bez ciebie" w tygodniku Echa Roztocza
"Wieczność bez ciebie" to nowa, współczesna
powieść obyczajowa, pisarki Bożeny Gałczyńskiej-Szurek, w której zagadkowe
morderstwo w zamojskim hotelu, nestora wielkiego arystokratycznego rodu, staje
się pretekstem do wyjaśnienia zagadki
sprzed stu lat. Powieść ukazała się 9 września nakładem Wydawnictwa
Szara Godzina. Bożena Gałczyńska-Szurek zadebiutowała powieścią sensacyjną
„Tajemnice greckiej Madonny” w roku 2010. Akcja pierwszej powieści autorki
toczy się na greckich wyspach. Książka została bardzo dobrze przyjęta przez
czytelników i recenzentów. W 2013 roku ukazała się jej druga powieść pod
tytułem „Monachos” z Grecją w tle. Akcja najnowszej powieści autorki „Wieczność
bez ciebie” rozgrywa się w mieście arkad – Zamościu. Na swoim blogu pisze –
„Chińczycy mawiają, że szczęśliwe życie, to życie spokojne. Moje, zawsze było
burzliwe. Nie szczędziło mi pięknych niespodzianek, ale też dramatów. To,
dlatego, cieszę się drobiazgami i cenię sobie każdą chwilę.” Przenieśmy się
więc w świat Kobiety, która urzeczywistnia marzenia i bierze sprawy w swoje ręce.
Barbara Dudek: Jest Pani wykształconą wiolonczelistką. Co
takiego zainspirowało Panią do podjęcia prób dziennikarskich i literackich?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Jestem zawodową wiolonczelistką,
to prawda, ale mam wiele rożnych zainteresowań. U artystów to bardzo częste. W
dodatku ludzie z potrzebą tworzenia prawie zawsze są ciekawi świata i zazwyczaj
lubią się dzielić swoimi spostrzeżeniami z innymi. W tej sytuacji próby
dziennikarskie są jak najbardziej zrozumiałe. Media kształtują opinie publiczną,
są czwartą władzą, która inspiruje swoim działaniem wiele pozytywnych zmian w
otaczającym nas świecie. Choć czasem mamy ich przesyt, trudno sobie wyobrazić
dzisiaj życie bez mediów. To kusi.
Ta ciekawość świata doprowadziła, że od 2005 roku jest Pani
organizatorem Ogólnopolskiego Festiwalu im. Luigi Boccheriniego pod patronatem
prezydenta miasta Zamościa. Jak Pani tego dokonała?
To, co się wydawało wszystkim w
Zamościu niemożliwe, organizacja na wschodnich rubieżach Polski dość prestiżowej
imprezy adresowanej do środowiska muzycznego, okazało się bardzo łatwe. Też
byłam zaskoczona. Zadecydowało wsparcie środowiska, ale i ciekawość, która
przyciąga Polaków do tego pięknego miasta.
Dlaczego akurat Boccherini?
Jestem wiolonczelistką, a Luigi
Boccherini był kompozytorem i wybitnym włoskim wirtuozem tego instrumentu. Jego
życie i twórczość to dla wiolonczelistów bardzo ciekawy temat i wciąż jeszcze
za mało zgłębiony. Pomysł na festiwal był zatem dobry i stąd jego
natychmiastowa popularność. Pragnę jednak podkreślić, że z powodu ciągłych
kłopotów finansowych stale rozrastającą się imprezę byłam zmuszona zlikwidować.
Niestety w Polsce kultura przegrywa ze wszystkim, nie tylko z orlikami.
To prawda, powstało wiele stadionów a również Orkiestra
Symfoniczna w Zamościu nie posiada godnej siedziby, będącej w stanie pomieścić
dużej liczby melomanów… Ale wróćmy do tematu Pani twórczości…. pisze Pani
książki pełne zawiści, zazdrości i zagadek… Czy w ten sposób ucieka Pani o
nudnej rzeczywistości?
Moja rzeczywistość nie jest i
nigdy nie była nudna. Właśnie, dlatego, po części opisuję w książkach również
swoje życie. Z kolei takie uczucia jak miłość, zazdrość, czy zawiść bywają
obecne w życiu każdego człowieka. Lubię analizować, jaki mają wpływ na nasze
życie, a jak my i czy w ogóle wpływamy na nie. Niestety coraz częściej
podejrzewam, że tylko to pierwsze oddziaływanie istnieje.
Jako wiolonczelistka współpracowała Pani także z Markiem
Grechutą. Jak malowała się Wasza współpraca?
Przez krótki czas współpracowałam
z Markiem. Był niezwykle empatycznym i miłym człowiekiem. Można by nawet
powiedzieć żartobliwie, że cechowało go „ wschodnie” ciepło, typowe dla
Zamościan, dlatego ludzie lgnęli do niego. Jego osobisty urok w połączeniu z
talentem zaowocował wielką karierą estradową. Generalnie znałam go jednak
głównie jako pracownik, czyli raczej mało.
Stworzyła Pani Festiwal w Zamościu. Teraz wydała pani książkę z Zamościem w tle. Na Roztoczu odnalazła Pani swoje miejsce czy nadal tęskni Pani za Krakowem? A może Grecja?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Tak, tęsknię czasem za miejscami,
z którymi związałam swoje życie. Jest ich jeszcze więcej. Ale chyba nie do
końca chodzi o miejsca, a raczej o ludzi, których tam zostawiłam. To chyba
naturalne?
Tak, to jest bardzo ludzkie, tęsknić za osobami, które
gdzieś zostawiliśmy. Ale wydaje się, że Zamość szczególnie Panią zauroczył.
Wybrała go Pani na scenerię swojej nowej powieści sensacyjno – obyczajowej…
Zamość jest niezwykły. Jest wymarzoną
scenerią dla takich książek. Proszę sobie wyobrazić, że trafiła pani do Zamościa, miasta arkad, by
tu spędzić podróż poślubną. Mieszkacie państwo w hotelu z widokiem na bajecznie
piękny renesansowy rynek. Ranki spędzacie nieopodal, opalając się w zwierzynieckich lasach, na plaży nad stawem
Echo. Popołudniami pływacie łódkami w
stawie okwieconego miejskiego parku, gdzie, jak napisałam w swojej książce,
maczają czapy polskie wierzby i kąpią
sią kaczory. Wieczorem zaś, namiętnie zabijacie czas w ogródkach piwnych,
racząc się miejscowymi specjałami. Jest romantycznie, a i ciekawych historii, i
tajemnic w mieście, przez które przetoczyły się dzieje historii, też nie
brakuje. Tak to działa.
Czy chce Pani przez to powiedzieć, że powieść zawiera wątki
autobiograficzne przeplatające się z fikcją literacką?
Fabuła ‘Wieczności bez ciebie” jest całkowitą fikcją literacką,
ale książka ta, podobnie jak poprzednie powieści, zawiera pewien element
autobiograficzny. Jest nim mianowicie tło geograficzno- historyczno-
kulturowe. W każdym przypadku opisuję
miejsca bliskie mi i dobrze znane, gdzie mieszkałam, bądź dłużej przebywałam.
Do kogo adresowana jest Pani nowa książka "Wieczność
bez ciebie"?
Swoje książki
adresuję do wszystkich czytelników. Mam nadzieję, że każdy znajdzie w nich coś
ciekawego dla siebie. Z „Wiecznością bez ciebie” jest tak samo.
Jak wyobraża sobie Pani przykładowego czytelnika tej
powieści?
Ciekawe pytanie, ale raczej do wydawcy. To on, bowiem,
tworzy z książki produkt konsumpcyjny. Ja po prostu piszę, bo lubię, czyli w
dużej mierze z potrzeby ducha. Choć to banalnie brzmi, taka jest prawda. Gdy
kończę pisać jakąś powieść, moje myśli zazwyczaj zaprząta już kolejna książka.
Tak funkcjonuje moja wyobraźnia.
Dziękuję za rozmowę i życzę aby nadal odnajdywała Pani na
Roztoczu swoje pasje i inspiracje.
Oryginalny tekst wywiadu "Zagadkowa powieść na Roztoczu" ukazał się w tygodniku ECHA ROZTOCZA w wydaniu październikowym. Autorką artykułu jest dziennikarka Pani Barbara Dudek.