Dzień Dziecka
Dzień Dziecka skłonił mnie do refleksji już wcześnie
rano. W osiedlowym sklepie jakiś malec przepychał się do kasy z lizakiem w
ręku.
- No, przecież zróbcie dziecku
miejsce. Za lizaka chciałem zapłacić. Nie widzicie, że jestem mały?- zarządził
i dostosowaliśmy się:)
W szkole portierka przywitała
mnie z uśmiechem.
- Lekcji, to chyba dzisiaj nie
będzie. Frekwencja fatalna- rozłożyła bezradnie ręce. – Za to niech pani tylko
popatrzy, ile dzieciaków siedzi przy fontannie.
Faktycznie, na zabytkowym placu
przed szkołą zastałam sporą grupkę dzieci. Młodzi siedzieli obok siebie bez
słowa zapatrzeni w ekrany telefonów. Wyglądali jak zahipnotyzowani.
– No, no, a to dopiero Dzień Dziecka
się szykuje- pomyślałam.
Nagle, zza budynku,
wyłonił się mój najmłodszy uczeń, kopiąc zawzięcie piłkę.
Odetchnęłam z ulgą.
-Nie jest aż tak źle. Dzieci, to
jednak wciąż dzieci- uśmiechnęłam się pod nosem.
Kochani, w dniu Waszego święta
życzę Wam wszystkiego najlepszego i …trochę więcej ruchu?:)