Przybieżeli pasterze
Ano
przybieżeli do mnie kolędnicy w grudniowe popołudnie. Dwa aniołki(?),
na oko po dziesięć lat każdy, wglądały na bardzo zmarznięte. W dodatku sięgające
do stóp prześcieradła stwarzały im
niemałe problemy z przemieszczaniem się. Diabeł, z prawdziwymi widłami w dłoni
i starszy od kolegów, prezentował się też żałośnie, ale przecież nie ocenia się
innych po wyglądzie!
Niestety z
repertuarem było jeszcze gorzej niż ze strojami. Gdy poprosiłam małych artystów o zaśpiewanie
kilku znanych kolęd w całości, nastąpiła konsternacja. I choć z zapałem wspomagałam wokalnie
śpiewaków, występ się nie udał.
Generalnie
uważam, że w logistykę wkradły się kolędnikom, delikatnie rzecz ujmując, spore
niedopatrzenia. Pewnie bym dała ze dwadzieścia złotych za usługę „kolędy na
żywca”, gdybym usłyszała choć jeden utwór
w całości, a nie tylko początek!